Dzięki nowym trendom możemy dowiedzieć się nowych, ciekawych metod dekorowania domu, gotowania czy nawet dbania o siebie. W internecie coraz częściej słychać kolejne zachwyty nad nowym sposobem masażu twarzy. Tradycyjny masaż japoński, czy cały wachlarz coraz to nowych rollerów i masażerów wciąż zyskują sobie nowych fanów. Na właściwie polega fenomen masowania własnej twarzy?
Po co wykonywać masaż twarzy?
Masaż ciała jest zabiegiem powszechnie znanym i lubianym przez wielu. Pomaga się zrelaksować i w końcu poczuć ulgę w zmęczonych mięśniach. Nie powinno więc dziwić, że i nasza twarz może zyskać na regularnym masowaniu. Mięśnie twarzy odpowiadają nie tylko za mimikę, to dzięki nim możemy cieszyć się napiętej skórze czy nawet kształtem twarzy.
Twarz posiada od 43 do nawet 57 poszczególnych mięśni, wiele z nich można bez większego problemu modelować. Są to w końcu takie same mięśnie jak te które trenujemy na siłowni czy podczas domowych ćwiczeń. Regularne ćwiczenie mięśni twarzy może znacznie poprawić wygląd i pomaga zachować młody wygląd. Przyspiesza naturalne procesy, dzięki czemu szybciej dochodzi do regeneracji i produkcji kolagenu.
Jak wykonać masaż samodzielnie?
Jeśli zaciekawił nas ten temat, na szczęście nie musimy kupować drogich urządzeń aby samemu przekonać się o skuteczności tego zabiegu. Na początek wystarczą jedynie dłonie i odpowiedni kosmetyk, dzięki któremu nadamy poślizgu. Masowanie na sucho może spowodować podrażnienia, polecamy więc użycie chociażby oliwy lub innego olejku jaki akurat mamy w domu.
Najprostszym masażem na początek jest technika rozluźniająca. Sam zabieg powinien zająć nam około dziesięciu minut, warto w tym czasie nie skupiać się jedynie na twarzy ale także na szyi oraz dekolcie.
Rozpoczynamy od głaskania, tak aby przyzwyczaić się do tego uczucia. Z czasem zaczynamy delikatnie klepać skórę opuszkami palców, aż dojdziemy do masowania. Wykonujemy okrężne ruchy, po kolei na każdej części twarzy, szyi i dekoltu. Gdy skończymy masować, możemy przejść do oklepywania twarzy grzbietem dłoni, ewentualnie do mocniejszego ugniatania. Na koniec znów powracamy do delikatnego głaskania.